Żwawy staruszek – karabin Lee Enfield SMLE Mk III*. Część druga: Rekordzista

      Możliwość komentowania Żwawy staruszek – karabin Lee Enfield SMLE Mk III*. Część druga: Rekordzista została wyłączona

Żadna szanująca się publikacja o karabinach SMLE Mk III / III* nie może obyć się bez wzmianki o rekordzie, ustanowionym w roku 1914 na strzelnicy Hythe, a wynoszącym 38 celnych strzałów na odległość 300 jardów (ok. 270 metrów) w czasie jednej „szalonej minuty”. Jako, że z rekordem tym wiąże się wiele kontrowersji, warto przyjrzeć mu się bliżej i spróbować wyjaśnić związane z nim nieporozumienia.

Przede wszystkim, wspomniana „szalona minuta” („Mad Minute”) nie była jakąś dziką palbą, tylko formalnym elementem szkolenia ogniowego brytyjskiego piechura. Jej oficjalna nazwa to „Practice number 22, Rapid Fire”, a jej warunki i przebieg były ściśle określone w przepisach („The Musketry Regulations. Part I”). Oczekiwanym rezultatem była umiejętność oddania 15 celnych strzałów z 300 jardów w ciągu 60 sekund do tarczy „2nd Class Figure Target”, przy czym za celne trafienie uznawano każde, które mieściło się w okręgu o średnicy 36 cali (ok. 91,5 cm). Umieszczenie wszystkich trafień w obrębie kręgu wewnętrznego o średnicy 24 cali (ok. 61 cm) było uznawane za rezultat wyróżniający.

Z lewej: instruktor szkoły Hythe kontroluje poprawność zgrania przyrządów celowniczych. Zdjęcie wykonano 21 stycznia 1915 podczas kursu doskonalenia umiejętności strzeleckich. Fot. Imperial War Museum Q53552. Z prawej: tarcze używane podczas szkolenia ogniowego brytyjskich żołnierzy. Fot. z instrukcji „The Musketry Regulations”

Oczywiście dla instruktorów z Hythe School of Musketry osiąganie takich wyników było „bułką z masłem”. Z kolei ważnym elementem szkoleń, jakie prowadzili, było pokazywanie żołnierzom, że rezultat jakiego się od nich wymaga, leży w zasięgu ich możliwości, a wręcz nawet nie jest wcale niczym nadzwyczajnym – dlatego często i chętnie demonstrowali im swoje umiejętności. Niejednokrotnie także prezentowali szybki i celny ogień przed grupami oficerów – aby uzmysłowić im możliwości współczesnej broni w rękach dobrze wyszkolonych strzelców i dać materiał do przemyśleń nad taktyką.

Sierżant Jesse Wallingford. Fot. „Writing Hythe History”

Przy jednej z takich okazji, w roku 1908 sierżant Jesse Wallingford ustanowił nieoficjalny rekord Hythe, uzyskując 36 celnych trafień z karabinu SMLE Mk III w warunkach „szalonej minuty”. Nawiasem mówiąc, dokładnie w tym samym roku Wallingford zdobył dla Wielkiej Brytanii medal Igrzysk Olimpijskich w strzelectwie (poza tym sześciokrotnie zdobył mistrzostwo Imperium Brytyjskiego w strzelaniu z karabinu, a w roku 1915 już jako oficer został odznaczony Military Cross za kluczowy udział w odparciu tureckiego szturmu pod Gaba Tepe, podczas walk na półwyspie Gallipoli).

Karabin SMLE Mk III* wyprodukowany w roku 1917 i jego detale. U dołu po lewej: celownik ze śrubą mikrometryczną i nastawami do 2 000 jardów. U dołu po prawej bicia na spodzie osłony wylotu lufy: znak Birmingham Proof House potwierdzający sprawność broni po remoncie w roku 1941 i „strzałka” ponownego przyjęcia na stan wojska po remoncie. Fot. autora

Sześć lat później, w roku 1914 inny instruktor z Hythe, sierżant Frank Snoxell osiągnął jeszcze lepszy wynik „szalonej minuty”, uzyskując 38 trafień – i jest to do dzisiaj niepobity rekord szybkiego i celnego ognia w kategorii standardowych wojskowych karabinów powtarzalnych. Ponieważ jednak w wielu publikacjach jego personalia podawano błędnie jako „Alfred Snoxall”, stąd przez wiele lat trwały dyskusje, czy taka osoba w ogóle istniała i dopiero w roku 2015 (!) kwestia ta została jednoznacznie wyjaśniona po opublikowaniu wojskowych dokumentów personalnych Snoxella przechowywanych w National Archives. Zgodnie z nimi, Snoxell, sierżant pułku 1st Loyal North Lancashire, był w latach 1913-1917 instruktorem szkoły w Hythe, a w roku 1917 został promowany na oficera i wysłany do Francji. Trzy lata po zakończeniu I wojny światowej odszedł z wojska w stopniu majora. Informacje o rekordach Snoxella i Wallingforda zostały podane po raz pierwszy w książce C. H. B. Pridhama „Superiority of Fire”, swego czasu także instruktora w Hythe i świadka wydarzeń. Pridham zresztą wspomniał o nich jedynie mimochodem, traktując je jako ilustrację poziomu prezentowanego przez kadrę ośrodka i nie przywiązując do nich specjalnej wagi.

W praktyce zaś, zetknięcie się ze strzelcami British Army uzbrojonymi w SMLE bywało dla przeciwnika traumatycznym przeżyciem. Podczas bitwy o Mons (sierpień 1914) atakujące fale niemieckiej piechoty zostały dosłownie rozstrzelane w ciągu niewielu minut (Niemcy uważali potem przez wiele lat, że obrońcy dysponowali znaczną liczbą karabinów maszynowych, podczas gdy w rzeczywistości nie było tam wówczas ani jednego…). W listopadzie tego samego roku, przebieg innego starcia (pierwszej bitwy o Ypres), w którym brytyjskie pozycje były bezskutecznie szturmowane przez kolejne niemieckie bataliony złożone z młodych i pełnych entuzjazmu ochotników, został przez samych żołnierzy kajzera Wilhelma nazwany „rzezią niewiniątek” („Kindermord bei Ypern”)…

SMLE Mk III* na swojej pierwszej wojnie. Pozycje 1/7th Battalion, King’s Liverpool Regiment (165 Brygada, 55 Dywizja) na linii frontu w rejonie La Bassee 15 marca 1918. Spokojny dzień – część żołnierzy nawet odłożyła karabiny (oczywiście poza dyżurnym obserwującym przedpole), któryś się posila. W centrum zdjęcia widoczny także erkaem „Lewis”.  Za niespełna tydzień na ich pozycje zwali się cały impet ofensywy „Michael” („Kaiserschlacht”), ostatniej rozpaczliwej niemieckiej próby odwrócenia losów Wielkiej Wojny… Fot. Thomas Keith Aitken, Imperial War Museum Q10737

A co było potem? Potem karabiny SMLE służyły jeszcze przez blisko 40 lat, dobrze wspominane przez użytkowników, a z niechętnym szacunkiem przez wrogów.  Co ciekawe, alianccy żołnierze, którzy podczas II wojny światowej mieli możliwość decydowania o swoim uzbrojeniu (jak np. Australijczycy), często woleli „stare” SMLE, niż ich następców – „Rifle No. 4”. Ale o tym już w kolejnym artykule, poświęconym właśnie „Karabinom numer 4”.