Hamulce rozpędzonej produkcji broni krótkiej zaczęto wciskać wiosną 1945 roku. W marcu zdjęto z produkcji rewolwery Nagan, a niebawem drastycznie zmniejszono też plany produkcji pistoletów TT. Niemniej po zakończeniu wojny i po demobilizacji pozostały ich setki tysięcy. Część powędrowała do bratnich armii, a całkiem spora pula po przeglądach i remontach trafiła do magazynów, tworząc zapasy mobilizacyjne. Na potrzeby powojennego wojska (przemianowanego w 1948 na Amię Radziecką) utrzymywano dość niewielką bieżącą produkcję, tym razem kładąc dużo większy nacisk na jej jakość. Ponowy skok ilościowy nastąpił od roku 1950, co było związane ze wzrostem napięcia międzynarodowego po wybuchu wojny koreańskiej. W międzyczasie, w drugiej połowie lat czterdziestych, zmieniono także układ nacięć na zamku, na większą liczbę drobniejszych, ułatwiających jego odciąganie. Przywrócono też pięcioramienne gwiazdy, otoczone literami „CCCP” na okładkach chwytu.

Tym niemniej podczas ponad kolejnych dwudziestu lat powojennej produkcji, ani nie poprawiono, ani nawet nie podjęto poważnych prób poprawy najpoważniejszej wady pistoletu – sposobu (a raczej braku) jego zabezpieczenia. Natomiast już w 1945 ogłoszono kolejny konkurs na pistolet nowej generacji. Tym razem wymagania były do bólu pragmatyczne – nacisk położono na niezawodność, celność i skupienie, bezpieczeństwo oraz wygodę obsługi, a o „strzelaniu przez szczeliny obserwacyjne” i tym podobnych wodotryskach nikt nie ośmielił się nawet wspomnieć. Oczywiście Tokariew wziął udział i w tym konkursie, ale tym razem palma pierwszeństwa powędrowała do młodszego pokolenia – w 1948 wyprodukowano próbną serię pistoletów konstrukcji Nikołaja Makarowa, uznanych za najlepsze. Po próbnej eksploatacji w wojsku, „Makarowy” (tu jest link do artykułu o tym pistolecie) oficjalnie przyjęto do uzbrojenia w 1951 roku pod oznaczeniem „PM”, ale poczciwe „TT” produkowano nadal, aż do 1967 (czyli jeszcze przez 15 lat) i właściwie nie bardzo wiadomo, dlaczego…
Co więcej, w międzyczasie, produkcję „Tetetek” podejmowały kolejne kraje, oczywiście te, które po 1945 znalazły się w rodzinie bratnich narodów, uszczęśliwionej między innymi wprowadzeniem radzieckiej amunicji jako standardu .
Już w 1947 produkcję uruchomiono w Fabryce Broni w Radomiu. Wieść gminna niesie, że polscy inżynierowie po zapoznaniu się z licencyjną dokumentacją i przyjrzawszy się oryginalnym „Tetetkom”, wykonali własną analizę tolerancji wymiarowych poszczególnych części oraz podzespołów broni i nieco owe tolerancje skorygowali. Ta niezauważalna na zewnątrz zmiana wpłynęła korzystnie na jakość działania i niezawodność pistoletu. Nie bez znaczenia było też rygorystyczne przestrzeganie norm i wymagań technologicznych – w każdym razie jakoś tak się stało, że „polskie” TT uznawano za lepsze od oryginałów.

Z kolei zauważalną na zewnątrz zmianą było ozdobienie pistoletów przedwojennym logo Fabryki Broni, a także stylizowanym symbolem „PW”, które oficjalnie oznaczało skrót od „Pistolet Wojskowy”, a w którym przy odrobinie wyobraźni i dobrej woli można było dopatrzeć się nawiązania do słynnej kotwiczki. Przypadek to, czy nie – już chyba nie sposób dojść.
W każdym razie nawiązywanie do tradycji Fabryki skończyło się z końcem lat czterdziestych. Od 1950 pistolet oznaczano nowym symbolem – liczbą „11” w owalu. Co prawda „stare” okładki stosowano aż do wyczerpania zapasów, ale wkrótce stalinowski walec wyrównał i to.
Dwa lata później niż Polska, licencyjną produkcję pistoletu TT podjęły Węgry. Broń węgierska, oznaczona M.48, miała zamek z drobniejszymi nacięciami, a na okładkach chwytu znalazł się herb Węgierskiej Republiki Ludowej (w wersji z okresu rządów stalinowca M. Rakosiego).
W połowie lat pięćdziesiątych w zakładach FEG w Budapeszcie opracowano interesująca wersję Tokariewa, związaną z kontraktem na dostarczenie 30 tysięcy sztuk pistoletów do Egiptu (przy okazji ciekawostka – nieco wcześniej sąsiedni kraj wschodniego bloku, mianowicie Czechosłowacja, dostarczał broń do … Izraela).

Zgodnie z wymaganiami Egipcjan, inżynier Ambrus Balogh z FEG przekonstruował pistolet pod nabój 9 x 19 mm Parabellum i wprowadził zewnętrzny bezpiecznik skrzydełkowy. Pistolet oznaczono TT-9P, ale wkrótce zmieniono jego nazwę na „Tokagypt 58” (akronim od „TOKAriew-eGYPT” i rok wprowadzenia do produkcji).
Broń okazała się całkiem udana, ale dobrze zapowiadający się biznes został niespodziewanie i z niejasnych do dzisiaj powodów zastopowany po dostarczeniu 13 500 egzemplarzy (jedni twierdzą, że była to decyzja polityczna Egiptu, inni – że Egipt po prostu nie płacił za dostawy, więc w końcu to Węgrzy stracili cierpliwość…). W każdym razie, resztę pistoletów już wyprodukowanych, a nieodebranych udało się sprzedać na cywilny rynek niemiecki, po czym bronią pod „kapitalistyczny” nabój Węgrzy przestali się zajmować na dłuższy czas.
Kolejnym europejskim krajem, który uruchomił masową produkcję pistoletów TT była Jugosławia. Także i tam dokonano pewnych modyfikacji oryginału, w szczególności zwiększono pojemność magazynka do 9 nabojów (wobec 8 w radzieckim TT), z czym wiązało się przedłużenie chwytu. Broń, oznaczona symbolem M57 stała się dzięki temu także wygodniejsza w użyciu. Armia jugosłowiańska najwyraźniej nie odczuwała potrzeby wprowadzenia bezpiecznika zewnętrznego, ale zakłady „Crvena Zastava” musiały stawić czoła temu problemowi z chwilą, gdy rozpoczęły próby wejścia ze swoim produktem na cywilny rynek amerykański.

Stojące na straży federalnych przepisów „Bureau of Alcohol, Tobacco, Firearms and Explosives” postawiło sprawę jasno – nie ma bezpiecznika, nie ma sprzedaży M57 w USA. Licząc na znaczące zyski, Jugosłowianie dodali zatem bezpiecznik skrzydełkowy (oznaczając tę wersję M57A) i takim sposobem uzyskali wymarzony certyfikat. Ku ich satysfakcji, pistolet rzeczywiście zyskał znaczna popularność, więc idąc za ciosem, Crvena Zastava wypuściła kolejny model (M70), tym razem na nieśmiertelny nabój 9 x 19 mm Parabellum. Pistolety te (M57A, M70 i nowy M88) jeszcze w XXI wieku były produkowane, eksportowane i wciąż znajdowały nabywców.
„Zastavy” M57 były też wykorzystywane powszechnie przez wszystkie strony, podczas wojen jakie towarzyszyły rozpadowi Jugosławii na przełomie XX i XXI wieku.
A skoro już o tym mowa – nie da się też pominąć kwestii popularności TT w świecie przestępczym. Ogromne ilości pistoletów, jakie pozostały po „użytkownikach państwowych”, tak w Rosji, jak i innych krajach, nie rozpłynęły się w powietrzu, ani też raczej nie trafiły na złomowiska. „Totosze”, jak nazwano je pieszczotliwie w rosyjskim półświatku, z uwagi na niską cenę i relatywnie łatwą dostępność w skorumpowanym kraju, były powszechnie używane, zarówno przez „sałagi” („narybek”), jak i zawodowych kilerów. Ci ostatni, choć lubiący się pochwalić drogimi pistoletami zachodnimi, do „robót na zlecenie” wykorzystywali najchętniej właśnie tanie TT, które po użyciu można było bez żalu porzucić na miejscu (dzięki czemu nie sposób było powiązać broni ze sprawcą, o ile zostałby kiedykolwiek wykryty). Nie bez znaczenia była także wspomniana wcześniej zdolność penetracyjna pocisku wystrzelonego z TT – z bliskiej odległości nie chroniła przed nim nawet lekka kevlarowa kamizelka.
Wracając do użytkowników państwowych, należy oczywiście wspomnieć o dwóch krajach, leżących na Dalekim Wschodzie. Chińczycy, tym razem wyjątkowo nie skopiowali, a zakupili licencję na produkcję pistoletu, którą udało im się uruchomić po znacznych wysiłkach i początkowo z wykorzystaniem radzieckich części. Swój wyrób oznaczyli mianem „Typ-51”. Oczywiście po pewnym czasie i oni zmodernizowali broń i dostosowali ją do naboju (jakże by inaczej) 9 x 19 mm. Tak pojawiły się pistolety „Typ-54” i kolejne klony, które rozpowszechniły się w Azji i Afryce.

Chińskie „Tetetki” stały się także standardową bronią osobistą oficerów Koreańskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Co więcej, Ukochany Przywódca Wolnego Ludu Koreańskiego, towarzysz Kim Ir-Sen w swojej roztropności nakazał, aby produkcję pistoletów „Typ-54” uruchomiono także na miejscu, w tym przypadku nie kłopocząc się takim drobiazgiem, jak licencja. Po opanowaniu produkcji modelu bazowego, tu także zadbano o rozwój, opracowując głęboką modyfikację, nazwaną „Typ-68” (czasami spotykana jest także nazwa „Typ-66” i nie do końca jest jasne, które oznaczenie jest właściwe). Pistolety północnokoreańskie również trafiły w do wielu egzotycznych krajów, a także w ręce różnych organizacji terrorystycznych, konkurując tam z produktami przemysłu chińskiego…

I tak pistolet, którego długo nikt nie chciał, od blisko stu lat nie daje o sobie zapomnieć w najprzeróżniejszych miejscach na całym świecie. Kolejne generacje broni pojawiają się i przemijają, a poczciwa toporna „Tetetka” nadal ani myśli odejść…
[Część pierwsza artykułu dostępna jest tutaj: https://www.militaria.malopolska.pl/?p=4845]
Od autora:
Niniejszy artykuł jest przeredagowaną i zaktualizowaną wersją mojej publikacji, która została opublikowana w sieci w roku 2017.